/Polska

1 kwietnia

2023

oby nie nadszedł cesarz wszystkich wojen

Chinese leader Xi Jinping says he is preparing for war. At the annual meeting of China’s parliament and its top political advisory body in March, Xi wove the theme of war readiness through four separate speeches, in one instance telling his generals to “dare to fight.” His government also announced a 7.2 percent increase in China’s defense budget, which has doubled over the last decade, as well as plans to make the country less dependent on foreign grain imports.



Wars and rumours.—St. Luke adds “commotions.” The forty years that intervened before the destruction of Jerusalem were full of these in all directions; but we may probably think of the words as referring specially to wars, actual or threatened, that affected the Jews, such, e.g., as those of which we read under Caligula, Claudius, and Nero (Jos. Ant. xx. 1, 6). The title which the historian gave to his second book, “The Wars of the Jews,” is sufficiently suggestive. As the years passed on, the watchword, “Be not troubled,” must have kept the believers in Christ calm in the midst of agitation. They were not to think that the end was to follow at once upon the wars which were preparing the way for it. - Matthew 24:6


2022

inflacjamarzec

Wina Putina:

inflacjawinaputina

Wynagrodzenie prezesa NBP - 17,8% wzrostu r/r


Rząd dopłaci do zakupu telewizorów!

Nie, nie jest to prima aprilisowy żart. O dopłatę można ubiegać się w związku ze zmianą standardu nadawania telewizji naziemnej oraz, w niektórych przypadkach, koniecznością wymiany odbiornika, który „nowego sposobu nadawania” nie będzie w stanie obsługiwać. Ale po kolei.

26 marca Prezydent podpisał ustawę przewidującą dopłatę, do zakupu telewizora, w wysokości 250 zł, oraz dekodera – 100 zł. O dofinansowanie ubiegać się mogą gospodarstwa domowe będące w trudnej sytuacji życiowej, dla których zakup odbiornika mógłby naruszać zaspokojenie podstawowych potrzeb. Program będzie obowiązywał do końca 2022 roku.

Skąd ta dopłata?

Już od 28 marca rozpoczęła się zmiana sposobu nadawania naziemnej telewizji cyfrowej z dotychczasowego systemu DVB-T na DVB-T2. Proces ten, w zależności od województwa potrwa do 27 czerwca bieżącego roku. Zmiana standardu nadawania zapewni efektywniejszą transmisję. Starsze odbiorniki mogą nie mieć wbudowanego nowego sposobu nadawania, w związku z tym konieczna będzie wymiana telewizorów lub zakup nowego dekodera. Według szacunków około 1,8 mln gospodarstw domowych odbiera telewizję naziemną według „starego” standardu. Wniosek o przyznanie bonu na dofinansowanie będzie można złożyć w placówkach Poczty Polskiej lub elektronicznie.

Dopłata do telewizorów i abonament RTV

Jak wiemy, posiadając odbiornik telewizyjny lub radiofoniczny należy takie urządzenia zarejestrować do 14 dni od dnia zakupu oraz opłacać abonament RTV. Według danych sporządzonych przez KRRiT 31% gospodarstw opłaca taki abonament, kiedy aż 96% taki odbiornik posiada. W 2022 roku stawki abonamentu wynoszą 24,50 zł miesięcznie za posiadanie odbiornika telewizyjnego lub telewizyjnego i radiofonicznego oraz 7,50 zł/msc za odbiornik radiofoniczny. Nie ma znaczenia ile odbiorników znajduje się w gospodarstwie domowym. Przedstawiciel gospodarstwa zobowiązany jest do zarejestrowania urządzenia oraz opłacania abonamentu.

Skąd Poczta Polska wie, czy posiadamy urządzenie?

Posiadanie oraz opłacanie abonamentu w gospodarstwie domowym nie zwalnia z opłacania składek w miejscu pracy. Przykładowo, jeśli przedsiębiorstwo wrzuci zakup telewizora w koszty, a nie zarejestruje urządzenia, może czekać go niemiła niespodzianka w postaci kary wysokości 735 zł. Od roku ubiegłego pojawiają się kontrole w gospodarstwach domowych, które nie opłacają składek ale również takich, gdzie odbiornik nie jest zarejestrowany. W przypadku zidentyfikowania urządzenia, czekają nas kary i konieczność opłacania składek w przyszłości.

W przypadku zgłoszenia zakupu telewizora w koszty działalności przedsiębiorstwa niejako demaskujemy swój zakup przez co narażamy się na kontrole. Taki sam efekt może przynieść odbiór bonu na zakup odbiornika. Wykorzystując dofinansowanie, Poczta Polska otrzyma nasze dane przez co, w przypadku niezarejestrowania urządzenia może spotkać nas kontrola, czy kara finansowa. Warto więc pamiętać, aby zakupione urządzenia zarejestrować.


Goldman Sachs on Bitcoin:

2017: Bitcoin is a vehicle for fraudsters

2018: Bitcoin is never coming back

2020: Bitcoin is not a real asset

2021: Bitcoin to be offered to clients

2022: Bitcoin could hit $100K


Wraz z atakiem Rosji na Ukrainę COVID zniknął, ale nie zniknął, jakby zniknął przejściowo.

szczepieniasaspoko


2020

Usunięty ćwierk

twit

Banki obecnie (oprócz dwóch PEKAO SA i Alior) wprowadzają wymóg 20% wkładu własnego pod kredyty hipoteczne oraz podnoszą marże.

  1. Utrata pracy przez ludzi
  2. Droższy kredyt
  3. Trudniej dostępny kredyt
  4. Więcej nieruchomosci na rynku
  5. Mniej klientów

Przecena nieruchomości ± 20% powinna wystąpić w ~Q420, natomiast kierunkiem właściwym dla XAU to $2000.

Rząd w dobie kryzysu nie będzie dyscyplinował Suwerena ale przede wszystkim w niego wpompuje pieniądze. Szkoda tylko, że zgodnie z art. 220ust.2 Konstytucji RP tym faktycznym suwerenem nie są Polacy ale banki komercyjne, bo tylko od nich Rząd może pożyczać pieniądze po kryzysie (zakaz od NBP) przez co mają instrumenty trzymania Państwa za twarz. Dyscyplinować więc będzie poddanych i przed poddanymi będzie udawał, że:

  1. To oni są suwerenem, a nie siłą roboczą, której zwyczajnie się nie opłaca tracić zbyt wiele,
  2. Dając pieniądze faktycznemu Suwerenowi daje im.
  3. Tarcza jest dla nich, a nie po to, aby suweren rzekomy jakoś dotrwał do czasu, gdy wraz z majątkiem stanie się łupem Suwerena prawdziwego. Dlatego niebawem będzie wysyp zadłużonych i Ci dzisiejsi mogą się wtedy nie dopchać do nas o pomoc (jeśli rzecz jasna będzie miał kto pomagać jeśli długo będzie strasznie źle).

Zatem mamy rozleniwiony, głęboko przez lata udziecinniony salariat z nowymi domami na kredyt, jednocześnie bardzo biedny, z drugiej strony mamy otoczenie banków komercyjnych u którego ten salariat jest zakredytowany, dlatego aż niemożliwym wydaje się scenariusz gdzie kapitał instytucjonalny nie pokusi się przejąć przecenionych aktywów zagubionego w rzeczywistości salariatu spychając go w obszary prekariatu.


Zawieszenie wypłat 13. emerytury, tymczasowa redukcja 500 plus, uwolnienie przedsiębiorców od ciężarów finansowych, powstrzymanie spirali zatorów płatniczych oraz dostarczenie przedsiębiorstwom dodatkowej płynności przez system bankowy – to postulaty trzynastu profesorów i doktorów ekonomii, m.in. byłych członków Rady Polityki Pieniężnej, którzy podpisali się pod drugim już wspólnym apelem do rządu o jak najszybsze podjęcie skutecznych działań osłonowych dla polskiej gospodarki.

Ekonomiści zaznaczają, że „nieuchronne staje się wyraźne zwiększenie długu publicznego – nominalnie i w relacji do PKB”. Ich zdaniem potrzeby finansowe państwa w 2020 r. mogą sięgnąć 130-150 mld zł.

Dodają, że Polskę czeka zasadnicza nowelizacja ustawy budżetowej. „Trzeba jej dokonać po wnikliwym przeglądzie wszystkich wydatków budżetowych, aby ograniczyć poziom wydatków, które nie są w tym roku niezbędne. W szczególności na okres co najmniej 3 lat (2020-2022) trzeba zrezygnować z reguły przeznaczania na wydatki wojskowe 2 proc. PKB. Niezbędne będzie także zawieszenie na ten okres części sztywnych wydatków socjalnych (w szczególności dotyczy to 13. emerytury i ograniczenia wypłaty 500+ do poziomu sprzed jej rozszerzenia)” – tłumaczą.

Alert gospodarczy


Nie ma w “tarczy antykryzysowej” żadnych przepisów, które regulowałyby kwestię wakacji kredytowych dla osób, które stracą źródło utrzymania na skutek kryzysu. Banki zobowiązały się jedynie przez prezydentem do tego, by udzielać ich na 3 miesiące. Na własnych warunkach - i zarabiając na tym.

Tak zwana “tarcza antykryzysowa” w żaden sposób nie pomoże osobom prywatnym czy małym przedsiębiorcom, którzy na skutek kryzysu wywołanego przez epidemię COVID-19 utracą dochody i nie będą dawali rady spłacać kredytów. Ustawodawca odsyła nas tu do banków, które na prośbę prezydenta Andrzeja Dudy zgodziły się łaskawie odraczać spłatę rat na trzy miesiące. Oczywiście nie za darmo. Banki będą na tym zarabiać, koszty zawieszenia rat poniosą zaś sami kredytobiorcy.

Tymczasem według większości szacunków w najbliższych miesiącach bezrobocie w Polsce może wzrosnąć z obecnych ok. 5,5 proc. do ok 10 proc. Zaznaczmy tu, że prognozy te dotyczą przede wszystkim osób zatrudnionych na umowy o pracę. Według wyliczeń firmy Personnel Service utrata pracy może czekać aż 2 mln ludzi – w tym także tych zatrudnionych na umowy cywilnoprawne lub samozatrudnionych. Wciąż nie do oszacowania jest liczba tych pracowników, samozatrudnionych i mikroprzedsiębiorców, którzy wprawdzie zachowają źródło utrzymania, ale ich dochody znacząco lub drastycznie spadną.

xkom


ograniczenia


Hospitals are threatening to fire health-care workers who publicize their working conditions during the coronavirus pandemic — and have in some cases followed through. Ming Lin, an emergency room physician in Washington state, said he was told Friday he was out of a job because he’d given an interview to a newspaper about a Facebook post detailing what he believed to be inadequate protective equipment and testing. In Chicago, a nurse was fired after emailing colleagues that she wanted to wear a more protective mask while on duty. In New York, the NYU Langone Health system has warned employees they could be terminated if they talk to the media without authorization. “Hospitals are muzzling nurses and other health-care workers in an attempt to preserve their image,” said Ruth Schubert, a spokeswoman for the Washington State Nurses Association. “It is outrageous.” Hospitals have traditionally had strict media guidelines to protect patient privacy, urging staff to talk with journalists only through official public relations offices. But the pandemic has ushered in a new era, Schubert said. Health-care workers “must have the ability to tell the public what is really going on inside the facilities where they are caring for Covid-19 patients,” she said.


Pandemia koronawirusa poza jednoznacznym wpływem na zdrowie i życie społeczeństwa, ma również wymiar gospodarczo-ekonomiczny.

Poza informacjami od lekarzy, otrzymuję również sygnały od przedsiębiorców i pracowników innych niż ochrona zdrowia gałęzi gospodarki.

Wiele miejsc pracy zaczyna dawać pracownikom dwa rozwiązania do wyboru – albo obniżka wynagrodzenia o 20 proc., albo wypowiedzenie. Często dotyczy to osób z wyższym wykształceniem, które otrzymywały dotychczas wynagrodzenie w przedziale 3000-4000 złotych brutto miesięcznie, co sprawy, że ich pensja ustali się na poziomie lub niebezpiecznie zbliży do płacy minimalnej.

Jak wiemy, motorem napędowy gospodarki („wyrobnikami PKB”) są głównie mali przedsiębiorcy. To ich w czasie kryzysu rząd powinien chronić najbardziej, to o nich należy zadbać, aby po wygaśnięciu pandemii, można było jakoś wystartować.

Nie inaczej działają rządy wielu krajów europejskich: Dania – 75-90 proc. wynagrodzenia do czerwca pokryje państwo. Francja – 100 proc. wynagrodzeń dla otrzymujących płacę minimalną i 70 proc. dla pozostałych pokryje państwo. Czechy – 100 proc. (zwrot firmom 80 proc.). Hiszpania – 70 proc. pokryje państwo.

W Polsce przedsiębiorcy dostaną możliwość uzyskania (zwrotnej) mini-pożyczki do 5000 złotych, w przypadku utraty dochodów w wysokości co najmniej 15 proc. istnieje możliwość zmniejszenia kosztów pracy do 80 proc. dotychczasowych, a koszt tych 80 proc. zostanie solidarnie podzielony pomiędzy państwo (40 proc.) i pracodawców (40 proc.). Firmy, które wstrzymają się od pracy (zawieszą działalność), będą mogły obniżyć wynagrodzenia pracowników o 50 proc.

Abstrahując od (nie)przygotowania systemu opieki zdrowotnej do walki z pandemią, państwo nie jest przygotowane do utrzymania na rynku mikro/mini-przedsiębiorców, którzy mają ogromny wpływ na rozwój gospodarczy i przez to budżet państwa.

Nie sztuką jest umiejętnie zarządzać sukcesem. Sztuką jest wygrać z kryzysem.


Cytat:

Nie mogę znieść powszechnego zakłamania medialno-informacyjnego, które dotyczy rozprzestrzeniania się wirusa COVID-19 i “panowania” rządu nad sytuacją. Jest to bardzo ważna kwestia ponieważ dotyczy nas wszystkich. Z góry przepraszam za błędy, ludzi wrażliwych na interpunkcję i konstrukcję języka polskiego, proszę przymknijcie na to na chwilę oko.

W poście zamierzam opisać jak nie funkcjonuje system, jak karmią nas kłamstwami, jak bardzo ważnym elementem w tej całej układance, a właściwie najważniejszym, jest nasza odpowiedzialność, świadomość i prewencja. Post będzie długi, ale myślę, że warty lektury.

Mój brat przeszedł POZYTYWNIE test na obecność koronawirusa w organizmie (gratuluję Konrad pozytywnej oceny). Jedynymi objawami, które posiadał były: UTRATA WĘCHU i SMAKU + plus delikatne kłucie w klatce piersiowej przy bardzo głębokim wdechu. Żadnej gorączki (przez cały czas temperatura idealna 36,6), żadnego kaszlu czy duszności, generalnie nic więcej,samopoczucie 10/10.

POWRÓT- RZEKOME SPRAWDZANIE NA GRANICY

Konrad wrócił do Polski z Anglii, gdzie pracował na barze w którym średnio przewija się ok 2 tys. osób na dobę, zwłaszcza w piątki i w soboty. Było to ok. 2,5 tyg. temu, wówczas w Polsce wprowadzono pierwsze obostrzenia dot. zgromadzeń publicznych, zamknięto szkoły, bary, restauracje a także granice dla obcokrajowców. W Anglii funkcjonowało wszystko bez zmian. Na barze razem z moim bratem pracowała osoba najprawdopodobniej zakażona i kaszląca. Po tak fantastycznym wstępie szanse na to, że mój brat został zarażony wynosił generalnie jakieś 80%. Dodajmy do tego dwudniowy powrót do Polski, zatłoczonym autobusem, z kaszlącymi ludźmi, wówczas szanse skaczą nam do 100%.

W autobusie było ok. 70 osób, wszystkie wróciły z Anglii, wówczas liczba potwierdzonych zakażeń na wyspach była 3 krotnie większa niż u nas. Na granicy jedyne co zrobiono to zmierzono temperaturę przyjezdnym i kazano wypełnić formularz (bardzo wiarygodne zwłaszcza, że koronawirus jest zaraźliwy nawet gdy objawy jeszcze nie miały szansy wystąpić, za czym idzie brak jakiejkolwiek temperatury) . W związku z tym, że moi rodzice pracują w Ochronie Zdrowia, wspólnie zdecydowaliśmy, że mój brat nie może wrócić do domu, wówczas przy potencjalnym zakażeniu, mógłby zarazić moich rodziców, a oni, CAŁY SZPITAL. Wynajęliśmy mu mieszkanie, bo mieliśmy taką możliwość, ilu ludzi nie ma takiej możliwości, tu odpowiedzcie sobie sami. Jedynymi osobami z którymi mój brat się kontaktował byli pasażerowie autobusu oraz Pan prowadzący Ubera, który został już odpowiednio poinformowany.

SANEPID I INNE BAJKI

4 dnia po przyjeździe mój brat dostał zaniku zmysłu węchu i smaku, całkowitego. Poza tym i lekkim kłuciu przy głębokim wdechu, nic, zupełnie nic. Objawy trwały 3 dni a potem wszystko wróciło do normy, ok , zdrowy chłopak, chciałoby się rzec. Poinformował o tym zdarzeniu moich rodziców, a oni po konsultacjach z lekarzami, którzy z nimi współpracują, na podstawie objawów stwierdzili, że w 99% mój brat został ukoronowany. Kazaliśmy mu zadzwonić do sanepidu i do szpitali zakaźnych, efekt był żaden. Pani z sanepidu robiła łaskę, rozmawiając z nim, powiedziała, że to nie są objawy, mimo iż są, to samo usłyszał od ludzi odbierających telefony ze szpitali zakaźnych. Nie są to objawy, nie są wpisane jako objawy, nie ma gorączki, nie ma kaszlu, nie ma wirusa, nie ma rączek, nie ma ciasteczek, wiadomo! Kazali mu siedzieć w domu, ale też bez przesady, bo po co za długo, jak mu przejdzie to niech wyjdzie, niech wraca do domu i niech zarazi więcej ludzi to i emerytur nie będzie trzeba wypłacać. Moi rodzice w międzyczasie walczyli o to aby Konradowi wykonano test, wszyscy otwarcie im mówili, że nikt mu nie zrobi testu, testy wykonują ludziom w bardzo ciężkim stanie. Cóż wydaje mi się, że ludzie w bardzo ciężkim stanie są mniejszym zagrożeniem dla innych, ponieważ nie przemieszczają się swobodnie i beztrosko, bez objawów przy okazji zakupów zarażając mnóstwo ludzi.

Udało się, okazało się, że robią testy na Wolskiej, ale nie jest łatwo się tam dostać, musisz mieć ostre objawy, więc gdyby nie wzmożone śledztwo w tym zakresie, testu by nie było. W poniedziałek z rana wykonano rzeczone badanie, w poniedziałek również, czyli RÓWNO 2 TYG. PO ODBYCIU KWARANTANNY, Konrad zadzwonił ponownie do sanepidu. Dzwonił chyba dwie godziny, powiedział Pani o sytuacji, oczywiście, nadal nie był zarejestrowany, nie figurował jako osoba z podejrzeniem, nikt nie wiedział o jego istnieniu, mimo, iż my sami o to zabiegaliśmy i dzwoniliśmy aby go zarejestrować. Pani powiedziała mu, że jak odsiedział dwa tygodnie to niech wraca, koniec kwarantanny witajcie Malediwy! Czekaliśmy na wynik testu zanim wróci do domu, i co? WYNIK TESTU POZYTYWNY!. Wróciłby do domu z niespodzianką dla rodziców i przy okazji dla szpitala. Teraz ma siedzieć kolejne dwa tygodnie w kwarantannie, gdzie? tego jeszcze nie wiemy, w szpitalu raczej nie, bo po co ma zajmować miejsce dla ciężko chorych ludzi, wiadomo, czy państwo da mu izolatkę w akademiku jak obiecywało, hmmmm póki co nic nam na ten temat nie wiadomo, pewne jest jedno, nie może wrócić do domu.

PODSUMOWANIE

Gdybyśmy się słuchali rad sanepidu, szpitali zakaźnych i ich instrukcji, gdybyśmy nie walczyli o test, Konrad zaraziłby mnóstwo ludzi, a co najważniejsze rodziców, którzy zainfekowali by cały szpital, CAŁY JEDEN DUŻY WARSZAWSKI SZPITAL byłby wyłączony przez opieszałość państwa, brak procedur, brak możliwości wykonania testów, i ignorowanie bezobjawowych nosicieli wirusa COVID-19. Wnioski nasuwają się same, to co podaje rząd i ministerstwo zdrowia jest nieprawdą, zarażonych jest dużo, dużo więcej, NIKT ICH NIE BADA, INFORMACJE SĄ AKTUALIZOWANE CZĘŚCIOWO BO JAK WIDAĆ MIMO CIĄGŁEGO PRZYPOMINANIA, BAZY DANYCH NIE SĄ UZUPEŁNIANE. Powtarzam NIKT z sanepidu się nim nie zainteresował, nikt nie zadzwonił, nie został wpisany do rejestru pomimo trzech telefonów z naszej strony, nikt go nie sprawdzał czy siedzi w domu.

To nie umierający czy zamknięci już ludzie w szpitalach zarażają!!! Tylko Ci którzy z pozoru są zdrowi.

Znajomi Konrada mieli dokładnie identyczne sytuacje, dotyczące objawów i całej przeprawy z sanepidem i systemem. Jedna z jego koleżanek również zarażona (nie zbadana oczywiście, bo po co) miała identyczne objawy, ma rodziców lekarzy, którzy teraz siedzą w domu, nikt im nie kazał, nikt ich nawet nie zbadał, musieli wziąć zwolnienie na własną rękę.

Tak się dba w naszym kraju o bezpieczeństwo i zdrowie obywateli, o godne warunki dla ludzi pracujących w ochronie zdrowia.

31.03 czyli dopiero dziś wprowadzono oficjalnie nakaz izolacji osób przyjezdnych i rozszerzenie kwarantanny na domowników, HIT! żart, mało zabawny, ale jednak. Sytuacja o której mówię miała miejsce 2 tygodnie temu, sami wiecie ilu ludzi do tego czasu wróciło do Polski.

WAŻNE, WAŻNE, JUŻ KOŃCZĘ

2 TYGODNIE siedzenia w domu TO ZA MAŁO!!!!! jak widać, nawet przy osobie zdrowej, młodej bez żadnych chorób, nigdy nie hospitalizowanej, mój brat był w szpitalu jedynie przy okazji swoich własnych narodzin.

Jestem córką medyków, moi rodzice, moi bliscy, moi znajomi będą leczyć Was i Wasze rodziny, będą narażać życie dla Was i dla Waszych rodzin, dlatego SIEDŹCIE W DOMU. Proszę Was o to, zwłaszcza my młodzi ludzie, którzy możemy zarażać bez żadnych objawów, to my najbardziej rozsiewamy ten syf, a nikt nas nie zbada i nie wykluczy. To jedyne co możemy zrobić przy tak niewydolnym systemie opieki zdrowotnej.

To z czym mamy do czynienia teraz, czyli niesprawny system, brak pracowników, podstawowego sprzętu, i wiele, wiele innych problemów, jest to wynik zaniedbań nie tylko tego rządu, ale również wszystkich poprzednich, jest to wynik zaniedbań, które trwały i trwają już kilkadziesiąt lat! Uwierzcie mi, wiem co mówię bo obserwuje to przez 27 lat z domu, w którym słucham o absurdach i zaniedbaniach w tym zakresie, a także z doświadczenia własnego jako pacjentki, bo ze względu na moją chorobę i wrodzoną pierdołowatość, od urodzenia raz na jakiś czas odwiedzam przybytek zwany szpitalem. Może gdy minie ta pandemia zaczniemy walczyć o to co najważniejsze i najbardziej istotne czyli o życie naszych bliskich i nasze, a także o godną śmierć.

caban


Koronawirus nie pozostaje bez wpływu na wiele rynków. Wprowadzony przez rząd stan zagrożenia epidemicznego wiąże się z zakazem najmu krótkoterminowego, przez co w Warszawie do odwołania nie może działać Airbnb. Jednak spłaty kredytów nie zostały zawieszone przez państwo jak we Włoszech, a czynsze wciąż trzeba płacić, podczas gdy epidemia wydaje się nie odpuszczać. Właściciele mogą być pozbawieni dochodów jeszcze przez miesiące. Na portalach ogłoszeniowych błyskawicznie pojawiły się mieszkania na wynajem długoterminowy, które jeszcze niedawno były dostępne na Airbnb. Aby sprawdzić, ile takich ogłoszeń zostało opublikowanych, porównaliśmy główne zdjęcie ofert na Airbnb sprzed kilku miesięcy ze zdjęciami z ogłoszeń wynajmu mieszkań dostępnych na otodom i Gumtree.


George Orwell in the house

The CDC today also removed information on its website that detailed how many people in the country had been tested for the virus. It now only displays the number of confirmed cases. CDC has not yet responded to a request for comment.


1996

Ukazało się pierwsze wydanie czasopisma dla graczy gier komputerowych „CD - Action”.



1981

Władze PRL wprowadziły reglamentowaną sprzedaż wyrobów mięsnych. Uchwałę w tej sprawie podjęto już 28 lutego 1981 roku, realizując w ten sposób 11 postulat strajkujących pracowników Stoczni Gdańskiej z sierpnia 1980 roku, który brzmiał: ” Wprowadzić na mięso i przetwory kartki – bony żywnościowe (do czasu opanowania sytuacji na rynku).” Uchwała szczegółowo precyzowała ile mięsa i wędlin mogą nabyć przedstawiciele poszczególnych grup zawodowych.

kartki

1967

Pamiętacie scenę z „Szeregowca Ryana” Stevena Spielberga, kiedy amerykański żołnierz zabija niemieckiego snajpera trafiając w lunetę jego karabinu? Spielberg tego nie wymyślił – takie zdarzenie miało miejsce naprawdę. Tylko czas i sceneria były inne – nie rok 1944, a 1966 i nie Normandia, a Wietnam. Snajper Carlos Hathcock. “Wietnam Południowy, kwiecień 1967 roku. Tymczasowy obóz armii północnowietnamskiej składał się z kilkunastu chat wybudowanych pośrodku łąki porośniętej suchą trawą położonej w dużej dolinie. Nieprzypadkowo wybrano taką lokalizację. Bezpieczeństwo zapewniali partyzanci Vietcongu działający w okolicznej dżungli, a pokryte trawą chaty były słabo widoczne z powietrza. Otwarta przestrzeń gwarantowała, że żaden snajper nie podpełznie na tyle blisko, by oddać skuteczny strzał. Świtało. Z jednej z chat wyszło kilku strażników i z kałasznikowami niedbale przewieszonymi przez ramię rozpoczęli poranny obchód. Po obejściu całego kompleksu jeden z nich przytknął lornetkę do oczu i dokładnie zlustrował całą okolicę. Nic. Spokój jak zawsze. Nie zauważył małego, porośniętego trawą wybrzuszenia odległego o 700 metrów od największej z chat. Z głębi doliny dobiegł warkot silnika. Nadjechał jeep i zatrzymał się przed główną chatą. Ze środka wyszedł mężczyzna w kraciastej koszuli. Wciągnął do płuc chłodne powietrze poranka i przeciągnął się. Podszedł do niego żołnierz, zasalutował i podał mu jakieś dokumenty. Mężczyzna rzucił na nie okiem i podziękował skinieniem głowy. Spojrzał na samochód i wyprężonego przy nim na baczość kierowcę, po czym ruszył w kierunku schodów. Zanim postawił trzeci krok w oddali huknął strzał. Na kraciastej koszuli wykwitła czerwona plama i mężczyzna upadł na patio jak ścięte drzewo.” Carlos Hathcock od dziecka chciał wstąpić do marines. Kiedy miał 10 lat biegał po lesie w rodzinnym Arkansas z karabinem, który jego ojciec przywiózł z wojny, bawił się w żołnierza i zabijał wyimaginowanych Niemców. Krótko potem rodzice rozwiedli się, a obowiązek jego wychowania przejęła babcia. W jej domu nie przelewało się, więc Carlos zaczął polować z wiatrówką na króliki i wiewiórki. Te pierwsze trafiały na stół, a skóry tych drugich sprzedawał na targu w Little Rock. Tak wyrobił sobie doskonałe oko. Dzień po swoich 17 urodzinach wstąpił do Piechoty Morskiej. Po wstępnym treningu w San Diego został wysłany na Hawaje, gdzie przełożeni zwrócili uwagę na jego doskonałe wyniki w strzelaniu. Carlos szybko pobił wszystkie dotychczasowe rekordy jednostki i zaczął brać udział w ogólnokrajowych zawodach. Praktycznie z każdej imprezy wracał z pucharem. Zwieńczeniem tych sukcesów było zwycięstwo w prestiżowym Wimbledon Cup rozgrywanym w bazie Camp Perry w Ohio. Carlos zdeklasował rywali trafiając z 900 metrów w cel wielkości pudełka zapałek. Było to w roku 1965. Trzy lata wcześniej ożenił się z Jo Winstead, która wkrótce urodziła mu syna – Carlosa Hathcocka III. W 1966 roku Carlos Hathcock – starszy sierżant Piechoty Morskiej trafił do Wietnamu. Nie jako snajper jednak, ale… jako żandarm. Pewnej nocy pełnił służbę na Wzgórzu 55, gdzie stacjonowała jego jednostka. Kątem oka zauważył jakiś nikły blask w oddali. Wytężył wzrok i zobaczył sylwetkę ubraną w cywilne ciuchy z karabinem przewieszonym przez ramię majstrującą coś przy ścieżce. Sięgnął po swój M-14 i ostrożnie wycelował. Odległość wynosiła około 400 metrów co dla Hathcocka było fraszką – trafiał przecież w cele odległe o kilometr. Powoli nacisnął spust. Huknął strzał. Partyzant Vietcongu rozkrzyżował ramiona i padł martwy na ziemię. Wkrótce po tym wydarzeniu Hathcock dołączył do plutonu snajperów zorganizowanego przez majora Jima Landa. Pluton ten zdobył wśród żołnierzy nieoficjalną nazwę „Murder Incorporated”. Główną bazą operacyjną Carlosa Hathcocka było Wzgórze 55 – baza pośrodku dżungli położona na południowy zachód od Da Nang. Wietnamczycy szybko przekonali się na własnej skórze, jak groźnym był przeciwnikiem. Carlos lubił działać w pojedynkę. Z trudem przekonał się do swojego partnera Johna Burke. Snajperzy zazwyczaj działają w parach. Jeden z nich to shooter – strzelec, którego zadaniem jest oddanie strzału. Drugi to spotter – obserwator, który informuje shootera o odległości od celu, jego prędkości (jeśli cel się porusza), sile wiatru i innych czynnikach, które mogą wpłynąć na dokładność strzału. Poza tym spotter zapewnia partnerowi bezpieczeństwo obserwując okolicę i likwidując potencjalnych intruzów. Role shootera i spottera są wymienne. Któregoś dnia Hathcock i Burke przydybali w pobliżu Wzgórza 55 całą kompanię Vietcongu. Wietnamczycy najprawdopodobniej zgubili drogę i zapuścili się w pobliże bazy. Byli na odkrytym terenie stanowiąc doskonały cel dla pary snajperów ukrytej w dżungli. Kiedy pierwszych kilku padło od pocisków Hathcocka reszta rzuciła się na ziemię i skryła wśród traw. Rozpoczęła się śmiertelna gra w chowanego. Co jakiś czas któryś z partyzantów podrywał się z ziemi i próbował dobiec do linii drzew, jednak za każdym razem dopadała go kula Hathcocka. Zabawa przeciągnęła się do nocy. Wtedy Burke zaczął wystrzeliwać flary oświetlające nie dając szansy Wietnamczykom na skorzystanie z ciemności. W ciągu kilkudziesięciu godzin Hathcock i Burke wystrzelali całą kompanię. W pobliżu Wzgórza 55 działała Wietnamka, którą amerykańscy żołnierze nazwali „Apache Woman”, ze względu na jej okrucieństwo. Specjalizowała się w torturowaniu złapanych snajperów w ten sposób, że ich krzyki były doskonale słyszane na Wzgórzu. Kastrowała ich, wyłupywała im oczy, obdzierała ze skóry – miała bardzo rozległy repertuar tortur. Okaleczone ciała jej ofiar często znajdywano na drutach kolczastych otaczających bazę. Amerykanie podobnie traktowali schwytanych wietnamskich snajperów. Historia wojskowości nie zna chyba przypadku snajpera, który przeżyłby wzięcie do niewoli… Carlos i John namierzyli ją w końcu. Kiedy John zobaczył ją przez swoją lunetę sięgnął po karabin, by samemu wykonać wyrok. Carlos oczywiście się na to nie zgodził. Bezsensowna kłótnia obu żołnierzy uratowała Apaczce życie. Sama była snajperką, więc w porę dostrzegła niebezpieczeństwo i ukryła się w dżungli. Kilka dni później nie miała takiego szczęścia. Carlos dla pewności wpakował jej dwie kule w głowę. Zastrzelił także francuskiego najemnika, który uczył Wietnamczyków metod przesłuchań. Pocisk z Winchestera skutecznie zakończył jego karierę. Wietnamczycy nadali Carlosowi przezwisko Long Tra’ng – „Białe Pióro” od piórka, które nosił zatknięte na hełmie. Za jego głowę wyznaczono nagrodę 30 tysięcy dolarów, podczas gdy przeciętnie za zabicie snajpera płacono od 8 do 200 dolarów. Żołnierze służący z Carlosem pozatykali sobie podobne piórka na hełmach, by zmylić wietnamskich snajperów. Do jego zlikwidowania został wyznaczony najlepszy snajper Vietcongu, partyzant o pseudonimie Cobra. Miał on na sumieniu wielu amerykańskich żołnierzy, w tym przyjaciela Hathcocka. Rozgrywka między dwoma maszynami do zabijania miała więc także wymiar osobisty. Pojedynek odbył się w dżungli okalającej Wzgórze 55. Hathcock i Burke spędzili w niej kilka dni tropiąc przeciwnika kilkukrotnie stając z nim oko w oko. Cobra strzelił do Burke’a, który ze zgrozą poczuł jak coś spływa mu po boku. Na szczęście okazało się, że snajper trafił w manierkę z wodą. Zabawa w kotka i myszkę trwała nadal. Jednego popołudnia Carlos zobaczył przez lunetę mały błysk w odległości około kilometra. Natychmiast nacisnął spust. Kula trafiła idealnie w lunetę karabinu Cobry, przeszła przez nią nie dotykając ścianek i trafiła go w oko zabijając na miejscu. Taka sytuacja mogła mieć miejsce tylko i wyłącznie w momencie, gdy obaj snajperzy mierzyli dokładnie jeden w drugiego. Biorąc pod uwagę odległość i czas lotu pocisku istniała spora szansa na to, że… zabiją siebie nawzajem. Carlos był o sekundę szybszy. Najtrudniejsza misja była jednak jeszcze przed nim. Na kilka dni przed końcem swojej pierwszej tury w Wietnamie otrzymał propozycję wykonania samotnej misji mającej na celu likwidację wysokiej rangi generała północnowietnamskiej armii. Mógł ją odrzucić, ale nie zrobił tego zdając sobie sprawę, że w takim wypadku wyślą mniej doświadczonego snajpera, dla którego misja zapewne skończy się śmiercią. Zdjął z hełmu nieodłączne białe pióro, przygotował ekwipunek i zniknął w dżungli. Przez cztery dni i trzy noce skradał się przez teren, w którym roiło się od partyzantów Vietcongu i żołnierzy Armii Północnego Wietnamu. Jak potem wspominał – przechodzili czasem tak blisko niego, że kilka razy o mało nie nadepnęli mu na głowę. Miał bliskie spotkanie ze żmiją bambusową. Zobaczył jej spłaszczony łeb kilkanaście centymetrów od swojego nosa w momencie, gdy obok przechodził patrol. Oblał się potem ze strachu i całą siłą woli powstrzymał od jakichkolwiek ruchów. Na szczęście gad jedynie zasyczał i odpełzł od niego. Śmiertelnie zmęczony, głodny, spragniony, pokąsany przez wszelkie robactwo, ze spodniami pełnymi ekskrementów i przesiąkniętymi moczem (tak, tak, snajperzy podczas misji muszą czasem załatwiać się bez ruszania z miejsca) podkradł się w końcu w pobliże wrogiego obozu. Zapadł się w trawie 700 metrów od kwatery generała i czekał. O świcie następnego dnia do obozu przyjechał jeep. Pocisk trafił generała prosto w serce w momencie, gdy wychodził z chaty. Obóz natychmiast zamienił się w mrowisko, w które ktoś wsadził kij. Partyzanci wysypali się z chat i rozbiegli w poszukiwaniu snajpera. Na szczęście dla Hathcocka większość z nich pobiegła w stronę najbliższych drzew – w kierunku przeciwnym do jego stanowiska, co umożliwiło mu ostrożne wycofanie się. Kilka dni po tym wydarzeniu zakończył swoją turę i wrócił do domu. Życie w cywilu drażniło go i dwa lata później powrócił do Wietnamu. Jego druga tura w Indochinach zakończyła się nagle 16 września 1969 roku, kiedy transporter opancerzony, w którym siedział najechał na minę przeciwczołgową. Oblany płonącym paliwem Carlos odniósł oparzenia drugiego i trzeciego stopnia na 40% powierzchni ciała. Mimo tak ciężkich ran zdołał wyciągnąć z płomieni siedmiu marines. Za ten czyn chciano zarekomendować go do odznaczenia Medalem Honoru, ale odmówił twierdząc, że nie zrobił nic nadzwyczajnego. Za służbę w Wietnamie otrzymał szereg innych odznaczeń – Purpurowe Serce, Srebrną Gwiazdę i Commendation Medal. Po powrocie z wojny współtworzył Ośrodek Szkolenia Snajperskiego w bazie marines w Quantico w Virginii. Rany, które odniósł w Wietnamie jątrzyły się jednak i sprawiały ciągły ból. Przeszedł przez długą depresję i przez pewien czas sporo pił. Odszedł na emeryturę w 1979 roku po 20 latach służby w marines. W cywilu zajął się szkoleniem policyjnych snajperów i prowadzeniem kursów przetrwania. W 1985 roku ukazała się jego biografia pt. „Marine sniper” . Podczas służby w Wietnamie Hathcock zanotował 93 potwierdzone trafienia. Tych niepotwierdzonych było trzy razy więcej. Zlikwidował więc w sumie około czterystu żołnierzy wroga. Ustanowił także rekord największej odległości, na którą oddał celny strzał. W lutym 1967 roku zabił partyzanta Vietcongu z ponad dwóch kilometrów. Rekord przetrwał 35 lat, do 2002 roku, kiedy kanadyjski snajper zastrzelił Taliba w Afganistanie z odległości 2300 metrów. Carlos Hathcock uważany jest za legendę Korpusu Piechoty Morskiej USA. Na jego cześć jeden ze współczesnych modeli karabinów snajperskich nazwano „Białym Piórem”. Król snajperów zmarł 23 lutego 1999 roku. Przyczyną śmierci było stwardnienie rozsiane, które zdiagnozowano u niego ponad dwadzieścia lat wcześniej. Jego syn – Carlos Hathcock III również wstąpił do Korpusu Piechoty Morskiej i podobnie jak ojciec został snajperem. Carlos Hathcock, http://historywarsweapons.com, Dostęp 13.11.2011 Grit Staff, Carlos N. Hathcock II, http://www.grunt.com, Dostęp 13.11.2011 Bob Sealy, Gy. Sgt. Carlos N. Hathcock II, http://usmcscoutsniper.org, Dostęp 13.11.2011 Carlos Hathcock, https://en.wikipedia.org/wiki/Carlos_Hathcock, Dostęp 13.11.2011

ryan


calculator


1962

58 lat temu po raz pierwszy można było usłyszeć Program Trzeci Polskiego Radia. Pomysł powołania do życia tej stacji zrodził się w głowie ówczesnego prezesa Komitetu do Spraw Radia i Telewizji Włodzimierza Sokorskiego. Początkowo zasięg Trójki był ograniczony i obejmował województwa : mazowieckie, opolskie i katowckie, a i sama oferta programowa również nie była adresowana do zbyt szerokiej grupy słuchaczy, ponieważ była ona dosyć odbiegająca od standardowego - łatwego w odbiorze programu radiowego. Serwowano tu od początku muzykę młodzieżową wywodzącą się z nurtu nowej ery big - beatu i alternatywy. Do dziś jedną z najbardziej kojarzonych z tym programem audycji jes Lista Przebojów Trójki.

trojka

1949

Helena Wolińska – w rzeczywistości to Fajg Minga Danielak, przyszła na świat w Warszawie w 1919 roku. Okrutna stalinowska prokurator. To ona jako prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej, w listopadzie 1950 roku usankcjonowała aresztowanie szefa Kedywu AK generała Augusta Emila Fieldorfa, który stał się ofiarą stalinowskiego “mordu sądowego”. Już przed wojną zaczęła swoją przygodę z komunizmem. W 1936 wstąpiła do Komunistycznego Związku Młodzieży Polski, przed wojną rozpoczęła studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, które ukończyła w 1948. W czasie II wojny światowej Wolińska uciekła z warszawskiego getta. Od 1 sierpnia 1942 do 31 lipca 1944 służyła w Gwardii Ludowej i Armii Ludowej, kierowała biurem Sztabu Głównego AL. Od 1944 roku związana z komunistyczno-sowieckim aparatem bezpieczeństwa. Od 1 sierpnia 1944 do 31 marca 1949 szefowa Wydziału Kadr w Komendzie Głównej Milicji Obywatelskiej. Od 1 kwietnia 1949 do dnia zwolnienia ze służby – 25 listopada 1954 w Ludowym Wojsku Polskim, m.in. w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. Komunistka już w wieku 30 lat została podpułkownikiem, później zasiadała w komisji weryfikującej sędziów i prokuratorów wojskowych, w ramach fali czystek i represji w Wojsku Polskim. Przez trzy lata zaś była sekretarzem Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. Generał Nil nie był bynajmniej jedyną ofiarą stalinowskiej prokurator. Wśród tych znalazł się nawet Władysław Bartoszewski, który pisał oto takie słowa, kiedy Brytyjczycy nie chcieli wydać stalinowskiej prokurator: „Zatwierdzając akt oskarżenia wobec mnie ppłk. Wolińska wiedziała, że działałem w „Żegocie” (podziemnej Radzie Pomocy Żydom). Jestem przykładem, że tłumaczenia pewnych ludzi wokół Wolińskiej i jej samej, że trwa wokół niej jakaś antysemicka akcja, są bzdurą”- tyle Władysław Bartoszewski. Kiedy żona jej ofiary Krystyna Sobolewska przyszła błagać ją o litość dla męża, ta ją wyrzuciła z gabinetu oświadczając, że to najgorszy jej dzień w życiu, bo umarł tyran komunistyczny Józef Stalin. Ofiary Wolińskiej ich rodziny mówiły na nią komunistyczny potwór i inkwizytorka. Żona innej ofiary stalinowskiego aparatu tak zapamiętała bezwzględną Wolińską: „nigdy nie wstawała z krzesła. Nigdy nie wykazywała większego zainteresowania tym co mówię”. Liczba ofiar stalinowskiej prokurator jest znaczą, ale trudna do oszacowania. Prywatnie była partnerką komunisty, który z ramienia Moskwy szefował sztabowi GL i AL. Potem wyszła za Włodzimierza Brusa. Pracowała w Instytucie Nauk Społecznych przy KC PZPR, a od 1957 była pracownikiem naukowym Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR, skąd zwolniono ją w 1968 w po Marcu 1968. Wkrótce potem Wolińska wraz z mężem, prof. Włodzimierzem Brusem, wyjechała z Polski. Na początku lat 70. osiadła w Wielkiej Brytanii. Faktyczna możliwość osądzenia zbrodni stalinowskich zaistniała dopiero po 1989. W 1998 r. Ministerstwo Sprawiedliwości Rzeczypospolitej Polskiej wystosowało do władz brytyjskich wniosek o ekstradycję Wolińskiej, zarzucając jej bezprawne pozbawienie wolności w latach 1950–1953 24 żołnierzy Armii Krajowej, w tym gen. bryg. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” (21 listopada 1950 wydała postanowienie o tymczasowym aresztowaniu Fieldorfa i nadzorowała prowadzone przeciwko niemu śledztwo). Wniosek ekstradycyjny został odrzucony przez Brytyjczyków w 2006 z uzasadnieniem, iż Wolińska została naturalizowana w Wielkiej Brytanii jak repatriant-bezpaństwowiec, ofiara czystek etnicznych, a w chwili wyjazdu władze PRL wydały jej tzw. dokument podróżny, stwierdzający, że nie jest obywatelką polską. Sama stalinowska prokurator, wtedy już oskarżona stwierdziła, że przedstawione jej zarzuty mają charakter polityczny i antysemicki, zaś w Polsce nie może w konsekwencji oczekiwać sprawiedliwego sądu. Czyli stara śpiewka komunistycznych przestępców chcących ujść sprawiedliwości. Przez lata nie przeszkadzało to brać jej od polskiego podatnika wysoką emeryturę. Dopiero w 2006 roku MON zmniejszył jej ( ale nie odebrał) wysokie uposażenie, jakim się cieszyła, uzasadniając to brakiem wysługi lat. Stalinowska prokurator dożyła niczym w pączek w maśle do 89 roku życia, nigdy nie została osądzona. Jej ofiary nie miały tyle szczęścia. Zmarła jako Helena Brus 28 listopada 2008 roku w Wielkiej Brytanii.

Źródło: Tadeusz Płużański, Lista oprawców, Wikipedia, W. Brytania: zmarła stalinowska prokurator Helena Wolińska, której ekstradycji domagał się od lat Polski sąd [w:] Gazeta Prawna z 28.11.2008. Fotografia z Wikipedii. : Helena Wolińska (1919-2008) - prokurator wojskowy w powojennej komunistycznej Polsce w randze pułkownika podpułkownik, zaangażowany w próby pokazowe reżimu stalinowskiego w latach 50. XX wieku

1924

https://pl.wikipedia.org/wiki/Reforma_walutowa_W%C5%82adys%C5%82awa_Grabskiego

1902

W Sankt Petersburgu urodził się Józef Mackiewicz (zdjęcie) pisarz, publicysta, żołnierz Armii Krajowej, zajadły antykomunista. Znienawidzony przez Rosjan do tego stopnia, że ich agentura uwikłała go w donosicielstwo i zdradę stanu na korzyść Niemiec, co omal nie skończyło się jego śmiercią. Pod koniec 1942 roku został skazany na karę śmierci przez sąd specjalny Armii Krajowej. Życie zawdzięcza tylko temu, że jego niedoszły kat, oficer wywiadu AK Sergiusz Piasecki odmówił wykonania wyroku, komendant Okręgu Wileńskiego AK podpułkownik Aleksander Krzyżanowski uniewinnił go. W maju 1943 roku na zaproszenie Niemiec i za zgodą polskich władz podziemnych brał udział w pracach ekshumacyjnych w Katyniu. Po powrocie z miejsca kaźni polskich oficerów udzielił wywiadu Gońcowi Codziennemu pt “Widziałem na własne oczy”. W roku 1944 w wydawanym przez siebie piśmie “Alarm” przestrzegał przed kolejną, tym razem sowiecką okupacją. W 1945 roku Józef Mackiewicz został oczyszczony z zarzutu kolaboracji z hitlerowcami przez sąd koleżeński Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich . W Rzymie ukazał się też reportaż J. Mackiewicza o mordzie w Ponarach. Mackiewicz był autorem pierwszej publikacji na temat zbrodni w Katyniu wydanej w języku angielskim The Katyn Wood Murders. Jego twórczość, chociaż ogromna, do dziś nie jest zbyt szeroko znana, głównie z tego względu, że jej publikacje powstrzymywały przez lata ekipy rządzące. Chcąc poznać jego poglądy i twórczość warto sięgnąć po takie pozycje jak “Nie trzeba głośno mówić”, “W cieniu krzyża”, “Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy” czy “Zbrodnia bez sądu i kary”. W 1971 roku prezydent RP na Uchodźstwie August Zaleski odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Polonia Restituta. Zmarł 31 stycznia 1985 roku. Tak mówił o nim Czesław Miłosz:

“Mrukliwy, z tych, których trochę krzywy nos zagląda w kieliszek, w maciejówce, często w samodziale i długich butach, mógłby uchodzić za szaraczkowego szlachcica prosto ze wsi. Lubił nocą popijać w wileńskich restauracjach”

mackiewicz

1901

https://pl.wikipedia.org/wiki/Sergiusz_Piasecki


Edytuj tę stronę dzieląc się własnymi notatkami!

Subscribe to Notatki historyczne Tomka

Get the latest posts delivered right to your inbox

Tomasz Waszczyk

Tomasz Waszczyk

Ten kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości.

Read More